niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział 3 cz.1


LOUIS

Rano obudził mnie nie mały ciężar rzucający się na mnie. Który tym razem? Spytałem się w myślach i nie chętnie otworzyłem swoje zaspane oczy. Zobaczyłem przede mną głupio szczerzącego się loczka.
- Hej. Wstawaj do pracy! - Powiedział gdy zobaczył że nie śpię a uśmiech dalej nie schodził z jego twarzy. Cały Harry. Na jego widok kąciki moich ust również wykrzywiły się w uśmiechu.
- Hej. - Odpowiedziałem mu w końcu. Mój głos z rana był trochę przerażający taki niski i w ogóle. A raz tak skrzeczałem że aż odzywać mi się wtedy od razu odechciało. Dobra ale mniejsza z moim głosem z rana. Gdy Harold zostawił mnie już samego, wstałem i wybrałem jakieś ubrania, jak zwykle była to bluzka w paski i czerwone spodnie. Ogólnie cieszyłem się że znalazłem sobie tą pracę. Będę pomagał nauczycielowi od zajęć artystycznych w szkole w której uczy się reszta zespołu. No nie powiem wydaję się to ciekawe. Gdy się ubrałem przeczesałem tylko moje jak zwykle nie ogarnięte włosy palcami i zszedłem na śniadanie.
- Dzień dobry. - Przywitałem się z wszystkimi, a do moich nozdrzy od razu doszedł przyjemny zapach kawy Uwielbiam mieszkać z Liamem. Zawsze wiedział co dla mnie dobre.
- Dzień dobry. - Powiedział podając mi kawę. Od razu upiłem trochę z kubka. Usiadłem przy stole obok blondasa zajadającego się naleśnikami, ja nigdy nie jadałem śniadań, kawa w zupełności mi wystarczyła. Po skończonym śniadaniu zabrałem tą bandę dzieciaków, czyli moich kochanych przyjaciół do szkoły. Jakie oni mieli szczęście że miałem to prawo jazdy. Woziłem ich prawie wszędzie.
Lekcje mijały mi w sumie nudnawo trochę. Co chwile byłem zauważany przez jakieś fanki. Taak, fanki... Zastanawia mnie jak chłopacy sobie z nimi radzą na przerwach. Ja siedzę sobie w sali i nie maja do mnie dostępu,a oni w końcu muszą wyjść na przerwę. Uśmiechnąłem się na same wyobrażenie ich i fanów na tych ciasnych korytarzach placówki. Zaśmiałem się po czym rozbrzmiał dzwonek oznajmiający mi że zaraz do sali wparuję kolejna klasa. Przyglądałem się wchodzącym do sali i szukałem tylko znajomych osób, jakimi byli chłopacy, niestety była to kolejna młodsza klasa. Zauważyłem w niej jednak znajomą twarzyczkę, a nawet dwie. Były to moje nowe sąsiadki. Mia i Molly. Tak chyba się nazywały. Moja pamięć nigdy nie była jakaś najlepsza. Obie zajęły miejsce pod ścianą tylko blondi usiadła w przed ostatniej ławce z jakimś brunetem, a Molly sama. No to Louis ruszasz. Wyszczerzyłem się głupio, wstałem i dosiadłem się do dziewczyny.
- No czeeeeeeeść. - Przywitałem się.
- Hej. - Odpowiedziała i spojrzał na mnie unosząc brew. - Co ty tutaj robisz?
- Siedzę. - Odpowiedziałem. Głupia pytania zadaję przecież to widać nie?
- Nie chodzi mi o to co robisz w mojej ławce, tylko na mojej lekcji? - Spytała i chyba się trochę zirytowała. Czy ja coś zrobiłem? Jestem sobą... No tak, chłopcy mówili mi ze czasami powinienem się ogarnąć. Ale po co?
- No to będę pomagał nauczycielowi w prowadzeniu lekcji i w ogóle.- Odpowiedziałem. Ona pokręciła głową i tak trochę się chyba załamała. - Aż tak mnie nie lubisz?
- Czy ja coś takiego powiedziałam? Ale w sumie to... Tak... - Pokiwała głową. Posmutniałem. Jak można mnie nie lubić. Przecież ja fajny jestem.
- No ej... Czemu?
- Tak jakoś. - Po chwili poczułem jak ktoś mi dmucha na twarz... chwila ktoś mi dmucha na twarz? Odwróciłem głowę i zobaczyłem Mię.
- Hej. - Wyszczerzyła się. Odskoczyłem trochę i myślałem że na zawał padnę. Czy ją wzięło coś walnęło młotkiem, czy ma tak na co dzień?
- Cześć. - Odpowiedziałem po chwili. - Straszna jesteś.
- Ja to wiem, ona taka jest zawszę, nie zmienisz tego. - Odezwała się druga.
- Ej... Nie poznałeś jeszcze Kevina, ten to dopiero jest dziwny! - Oburzyła się Mia.
- Chwila chwila... Czemu ten koleś nazywa się jak mój gołąb?! - Spytałem i się oburzyłem.
- Cooo? - Molly uniosła brew. No tak ona nie widziała o mojej największej miłości zaraz po Haroldzie oczywiście. Nie żeby coś ale między nami nic nie am. Harry jest dla mnie jak brat.
- To mój gołąb.
- Sztuczny, chciałabym zauważyć. - Powiedziała blondynka.
- On ci się tylko wydaję sztuczny, tak naprawdę jest jak najbardziej prawdziwy.
- Nie skomentuję. - Powiedziała szatynka i lekcja się zaczęła. Profesor rozkazał mi rozdać różne instrumenty, więc poszedłem do niego i chwyciłem karton w którym one się znajdowały i przeszedłem się po klasie a każdy sobie coś wybierał. Moja koleżanka z ławki wybrała sobie tamburyn. No nie powiem ciekawie, ja bym tam wolał trójkąt. Odłożyłem już prawie pusty karton i z powrotem usiadłem w ławce. A mówiłem już że te ławki są cholernie niskie? Ja z moim wzrostem nie czuję się w nich wygodnie. Mam długie nogi, trochę... Dobra koniec moich rozmyślań na temat ławek w szkole. Nagle poczułem hałas w uchu i spadłem z krzesła. Chwila... Co się dzieje? Rozejrzałem się zdezorientowany i nade mną stała tylko śmiejąca się ze mnie szatynka.
- Co ty odpierdalasz? - Spytałem z wyrzutem.
- Louis! Nie przeklinaj! Masz dawać przykład uczniom! - Krzyczał na mnie nauczyciel. No błagam jaki przykład? Jaki przykład dawać tym niedorozwinięty bachorom które mają broń w postaci tamburyna!
- Przepraszam. - Mruknąłem tylko i wróciłem na moje miejsce na krześle.
MIA

Wróciłam do domu razem z siostrą. Rzuciłam torbę na bok i obie skierowałyśmy się do kuchni czując zapach obiadu. Usiadłyśmy przy stole, a mama położyła przed nami talerze z jedzeniem, w ciszy od razu zabrałyśmy się za jedzenie. Nagle poczułam wzrok siostry na mnie, o co jej chodzi to ja serio nie wiem. Spojrzała na nią pytająco.
- O co chodzi z tym całym Niallem? - Spytała. Przewróciłam oczami, skąd ja wiedziałam ze to o niego będzie chodzić.
- Ale co z Niallem?
- No czemu nie chcesz się z nim umówić na tą durną kawę i ciastko? - Kolejne pytanie.
- Bo nie. - Odpowiedziałam i napchałam surówki do ust.
- Ale odpowiedź. Ej.. A ty mu się chyba podobasz, wiesz?
- Chyba nie... - Pokręciła głową od razu. Czy ją coś pojebało troszkę? Podobam się mu tylko dlatego ze chce mnie zaprosić na ciasto i kawę? Pff... No błagam.
- Mia... Siostro znam cię... - Dotknęła mojego ramienia. O tak... Szykuję się rozmowa na temat tego że ona wie lepiej. Ale ona nic nie wie. Sama w sumie nie wiem czemu nie chce wyjść z Niallem. Tak jakoś mi się to wzięło. Może przeraża mnie to że jest sławny? Nie wiem...
- Wcale mnie nie znasz... dobra jak mam być szczera, to ci powiem. Nie wiem czemu nie chce się z nim umówić. Po prostu nie i weźcie się wszyscy odczepcie, dobra? - Spytałam zła i wstałam. Wyszłam z kuchni.
Mama rozkazała mi i mojej siostrze bo Isaac się jakoś wykręcił, strych. Przebrałam się w jakiś dres i po chwili siedziałam już przeglądając jakieś kartony wraz z siostrą, stwierdzając co nadaję się do wywalenia a co nie. Nagle po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
- Idę otworzyć! - Krzyknęła Molly i tyle ją widziałam.
- Tylko wróć! - Rozkazałam, bo znając ją otworzyła by te drzwi i nie wróciła byle by mnie zostawić samą z ta robotą. Ona tylko coś mruknęła i wybiegła.
NIALL

Stałem przed tymi drzwiami i czekałem aż ktoś mi otworzy. Ile można otwierać drzwi? W sumie... może nikogo nie ma? Nagle jednak moje myśli rozwiał dźwięk otwieranych drzwi, po chwili zobaczyłem w nich Molly i jakiegoś gościa. Szatynka obczaiła mnie od góry do doły z dwa razy i zrobiła dziwną minę. Ona chyba mnie nie lubi.
- Słabą czy mocną? - Spytał chłopak. Spojrzałem na niego i otworzyłem szeroko oczy.
- Co? - Spytałem nie pewnie. Czy ja mam oberwać za to że przyszedłem? Może to zły pomysł. To ja chyba ucieknę. Ale to nie będzie dziwne, jak tak nagle sobie pójdę?
- No herbatę. - Odpowiedział. - A ty co sobie pomyślałeś? - Spytał chociaż dobrze wiedział co ja pomyślałem.
- Nic nic... - Odezwałem się. - Jest Mia? - Spytałem w końcu o to, po co się tak właściwie tutaj znajduję.
- może jest... a może jej nie ma... - odezwała się dziewczyna.
- Czemu ty mnie tak nie lubisz?
- może cię lubię... Może nie lubię. - No nie zaraz coś jej zrobię, gadała jak dobrze znana mi osoba.
- Gadasz jak Zayn, wiesz? - Zadałem jej kolejne pytanie.
- Może i tak... A może i nie... - dobra to się robi denerwujące. Nagle ona sobie poszła i nie dostałem tej swojej upragnionej odpowiedzi. W ogóle jak tak nagle można sobie odejść od gościa? To nie kulturalne. Zresztą... Przy mieszkaniu z Zaynem pod jednym dachem do takiego zachowania można się przyzwyczaić.
- Mia sprząta strych. - Usłyszałem w końcu odpowiedź tego kolesia. - Jestem Isaac, brat Molly i Mii. - Przedstawił się i wyciągnął w moja stronę rękę. Chwyciłem jego rękę.
- Niall. - Odpowiedziałem krótko. - Zawołałbyś ją lub coś?
- Idź do niej, na pewno przyda jej się pomoc, bo wątpię ze Molly teraz do niej wróci.
- No dobra. - Kiwnąłem głową a on zaprowadził mnie na ten cały strych. Byłem ciekawy reakcji blondynki, zauważyłem że chyba za mną nie przepada, ale teraz miałem dla niej lepszą propozycje niż kawo i ciastko. Miałem nadzieje że się zgodzi. Nie wiem czemu ale zależało mi żeby się z nią bardziej poznać. Miała w sobie coś ciekawego, może chodziło o to ze mi odmówiła, a może o coś jeszcze innego. Nie wiem... Otworzyłem drewniane drzwi prowadzące na strych i tam sobie wszedłem. Zauważyłem blondynkę stojącą na kartonie z miotłą w rękach, tak jakby się na coś czaiła. Uniosłem brew i podszedłem ciekawy bliżej.
- Cooo ty rooobisz? - Zapytałem a ona od razu na mnie spojrzała.
- Mysz!- Jęknęła a na jej twarzy widać było przerażanie. Szczerze słodko wyglądała. Ale Niall kurde o czym ty teraz myślisz. Ratuj ją a ona z wdzięczności się z tobą umówi. Tak to dobry plan. Od razu podszedłem do myszy i chciałem ją złapać, ta jednak szybko odbiegła i poleciała gdzieś dalej. Nagle pobiegła w stronę drzwi a w nich ukazała się szatynka która mnie nienawidzi czyli ze Molly. Wystawiła ręce składając je w taka jakby łódkę a mysz tak po prostu na nie weszła. Serio? Wziąłem głębszy oddech i nadąłem policzki pokazując naburmuszenie. Ona wszystko psuję to ja miałem być wybawcą blondynki z kartonu! Ta tylko rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Chodź zabiorę cię z tego wariatkowa. - Powiedziała do myszy i wyszła. Mówiłem już że jej nie lubię?

***


hej hej hej. No to macie trzeci rozdział. Mam nadzieję że wam się spodoba. Będzie on dodany w częściach bo jest on nawet długi. Ogólnie Kinga mnie zostawiła na dwa tygodnie i mi smutno. :c Ale to nie ważne. Bardzo prosimy o komentarze, piszcie w nich co piszecie, co się wam podoba a co nie. Dzięki temu na pewno łatwiej nam będzie to zmienić. c: No to chyba tyle. 

Marta. 


czwartek, 2 sierpnia 2012

2 rozdział


MOLLY


O 7 rano zaczął dzwonić mój budzik. Wyszłam z mojego zajebistego namiotu rozłożonego w pokoju. Nie chciało mi się szykować ubrań na rozpoczęcie roku więc usiadłam przy komputerze, włączyłam go i weszłam na facebook'a. Prawie wszystkie dziewoje ze szkoły, które znałam z widzenia lajkowały jakiś dziwny zespół. Z ciekawości aż na to weszłam. Kurwa normalnie 5 Bieberów w zespole. Oj, Boże, Boże. Frajerstwo. Nagle poczułam jakieś dyszenie na moim karku. Odwróciłam się i normalnie prawie wyjebało mnie w kosmos! Za moimi plecami stała Mia moja siostra. Nie zauważyłam kiedy weszła. Patrzałam na nią dziwnie.
- Nie przeszkadzaj sobie.- usłyszałam. Pokręciłam głową i wyłączyłam tą stronę.
- Ej, patrzałam na to. - powiedziała urażona i wyszła. Coo? Nie rozumiem tego człowieka. Chyba jak każdego innego. Jestem dziwna albo to ludzie są dziwni? Zresztą, nieważne. Blondyna zaraz wróciła do mojego pokoju, trzymając 2 wieszaki w rękach a na nich widniały ubrania.
- Które ubrać? - zaczęła nimi wymachiwać góra, dół, góra, dół. Ja pierdole.
- Rób co chcesz. - wzruszyłam ramionami i skierowałam się do swojej szafy., W końcu też musiałam się jakoś ubrać.
- Keevin! Musisz mi w czymś pomóc! - zaczęła wołać moja siostra i wyszła z pokoju. Z ciekawości wyszłam za nią. Hah, będzie przedstawienie.
- Które wybrać? -spytała malucha znów wymachując tymi wieszakami.
- Czekaj, mój miś wybierze. - powiedział szczęśliwy i rzucił pluszakiem w górę. Misiak poleciał za niego.
- Misiowi nie podobają się twoje dziwne, babskie ciuchy. - powiedział, wziął pluszaka i wyszedł. Prychnęłam. Czemu mnie to nie zdziwiło? Mia była ku załamaniu. Jak zawsze kiedy nie wiedziała co ma ubrać i nikt nie chciał jej w tym pomóc. Farbowana blondynka zaczęła się zastanawiać. Po chwili jej oczy zabłysły i krzyknęła imię Issac'a i poszła do jego pokoju pytając co ma ubrać.
- Ta sukienka wydaje się być sexowna, ale w tej spódnicy i koszuli wyglądałabyś taka.. taka.. no.. hm.. wiesz.. no.. zapięta. - zaczął mówić. Zrobiłam facepalma i zaczęłam się śmiać.
- To ja lepiej ubiorę spódnicę i koszulę. Taak, to dobry pomysł. - pokiwała głową. - Molly...
- Tak? - spojrzałam na nią przerażona bo wiem co jej głupiego przyszło do głowy.
-Może chcesz ubrać sukienkę? - Ha! Skąd wiedziałam, ze tak będzie? O, kurwa jestem medium.
- Nie dzięki.. Wolę coś innego. - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Stanęłam przed szafą i zaczęłam przebierać w swoich ubraniach. To nie, nie, nie, to za kolorowe, to za krótki, za długie, tego nie chcę.. O, fuj to muszę wyrzucić! W końcu wybrałam czarne, krótkie spodenki i białą koszulę na ramiączkach z czarnym kołnierzem. Poszłam do łazienki, przebrałam się, włosy związałam w wysoki kitek. Po 5 minutach wyszłam. Za drzwiami czekała Mia.
- A makijaż? A szpile? - zaczęła mi wytykać. - Słuchaj, jest rozpoczęcie roku. Dzisiaj możemy ładnie wyglądać potem będziesz mogła chodzić nawet w poplamionej koszulce taty. A szpilki? Jesteśmy niskie więc nosząc je na jakieś uroczystości stajemy się wyższe. - kiwała głową. - To urok każdej, pięknej kobiety. - pokręciłam głową z załamania. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Kevin siedział przy stole ze swoim pluszakiem i karmił go suchym chlebem.
- No jedz! Musisz jeść bo umrzesz z głodu! - krzyczał. Znowu uderzyłam się dłonią w czoło. Po chwili doszła Mia. Kurwa ale ona ślicznie wygląda. Myślałam patrząc na nią. Zazdrościłam jej tego. Podobała się prawie każdemu chłopakowi w szkole ale nie wiadomo z jakich powodów nie zwracała na to uwagi. Po jakimś czasie stwierdziłam, że powinnam przestać próbować ją zrozumieć bo i tak mi to nie wyjdzie. Usiadła obok mnie, z miska płatków i zaczęła jeść. Mia nie dawała mi spokoju. Ciągle pytała się czy na pewno dobrze wygląda. Ciągle jej odpowiadałam, że tak i nie ma się martwić. Potem zaczęła dalej pierdolić o tych szpilkach i makijażu. Pf i tak nie ubiorę tych butów. I co jeszcze? Może napisze sobie na czole PLASTIK? Nie. Ani mi się śni. Namówiła mnie tylko na wymalowanie tych głupich rzęs. Ale ja jestem naiwna. W końcu wyszłyśmy z Isaac'iem z domu. Weszliśmy do szkoły kierując się do auli. Zajęliśmy pierwsze, lepsze miejsca. Po jakimś czasie w końcu dyrektor zaszczycił nas swą obecnością i zaczął mówić. Gadał, gadał, gadał i gadał ale i tak go nie słuchałam, chyba jak każdy w tym pomieszczeniu. A jak zaczęłam słuchać to wchodziło jednym uchem a drugim wychodziło. Skończył. Alleluja! A na scenę wyszedł zapowiedziany przez tego człowieka zespół. No jaki? No zgadnijcie. Tak, ten sam, którego obczaiłam dzisiaj na facebook'u. Ja pierdole wszystkie laski zaczęły się drzeć a Mia? Patrzała się jakbym nie wiem ducha zobaczyła. Tak jak wcześniej wspominała nie chce jej zrozumieć. Potem mi to wytłumaczy. Już ja się o to postaram. Gdy skończyli mogliśmy już iść do domu. Wszystkie dziewczyny podeszły do tych chłopaków i prosiły o autografy i wspólne zdjęcia. Wyszliśmy na zewnątrz i czekałyśmy na tego naszego lowelasa Issac'a, który znów wychaczył sobie jakąś nowa niunie. On je miał co chwila! Oj, Boże, Boże.
- Heeeej. To jak z tą kawą i ciastem? - przy mojej siostrze pojawił się blondyn z tego zespołu? Coo? Czy ja o czymś nie wiem? O ja pierdole.
- Nie. Mówiłam, że mam napięty grafik. - odpowiedziała mu oschle. Uu, gwiazdorek dostał kosza. Zaczęło podobać mi się to co się teraz dzieje.
- Jaki znowu grafik? - drążył temat dalej wymachując rękami.
- Wiesz, mam wiele ciekawych zajęć. - kurwa, moja siostra jest niezła. Spławi każdego. Jego też próbuje ale koleś jakoś nie daje za wygraną. Zapowiada się ciekawy rok szkolny. Cieszyłam się.
- Proooooooooooooszę. Ja jestem bardzo ciekawym człowiekiem. Nie pożałujesz. - nie wierzę mu. Frajerstwo. Po chwili doszła cała reszta zespołu.
- Hej Liam. - Mia wyszczerzyła się do pewnego szatyna.
- Hej Mia. - odpowiedział jej szybko. Blondyn zmierzył go wzrokiem. O co im wszystkim chodzi? Czuje się jak kosmitka w tym otoczeniu. Skąd oni się znają? Mia masz przejebane.
- Heeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej. - szturchnął mnie ramieniem dziwny człowiek w loczkach. Coo? O co mu chodzi?
- Cześć. - odparłam nieśmiało.
- Jestem Harry Styles. Ale ty już chyba to wiesz. - mówił do mnie dalej. Kiwałam cały czas głową jak mówił. Niech już sobie idzie. - A ty? - spytał.
- Molly. Ale ty pewnie tego nie wiedziałeś. - odpowiedziałam i wszyscy wybuchli śmiechem. Coo? Z czego oni się śmieją? Ja nawet nie próbowałam być śmieszna, mówię to co myślę. Wszyscy się przedstawili ale zapomniałam większość imion. Pewnie Mia zapmietała. Ona zna imiona każdego chłopaka. Normalnie druga wersja Isaac'a ale w spódnicy. Nie rozumiem tylko czemu najpierw zlewa chłopaków a potem chce z nimi rozwiać i w ogóle. Może lubi jak chłopcy się za nią uganiają? A może tylko sprawdza komu zależy? Szczerze? Nie wiem, spytam się jej potem.
- To jak? - zaczął dręczyć moją siostrę dalej. - Dasz się zaprosić na ta kawę?
- Człowieku, staniesz tutaj teraz na głowie? - spytałam go.
- Niee. - spojrzał na mnie dziwnie.
- No to chyba masz odpowiedź. - odparłam. Chłopcy znów się zaśmiali. Ja pierdole znowu? Oni są dziwni, to jakieś dzieło szatana. Miałam już dość a minęło tylko niecałe 10 minut. Chłopcy wsiedli do pomarańczowego vana i odjechali. W końcu przyszedł Isaac.
- Yeaah jestem niezły dostałem aż 2 numery. Od tej ślicznej brunetki i jej przyjaciółki. - szczerzył się jak głupi. Poszliśmy do domu. Szybko się przebrałam w coś wygodnego. Od razu lepiej. Wpadłam z Mią na pomysł aby upiec ciasto i powitać nowych sąsiadów. Zrobiłyśmy murzynka, poczekałyśmy aż ostygło i zaczęłyśmy kroić na talerz.
- Mm. Ciasto. - w kuchni pojawił się tata. - Widzę, że upiekłyście je specjalnie dla mnie.
- To znaczy ono jest dla nowych sąsiadów. - odezwałam się.
- A ile ich w tym domu jest? - zaciekawił się.
- Pięciu! - Issac wykrzyknął z salonu.
- To ukroicie im 5 kawałków a resztę zostawcie dla nas. - odpowiedział szczęśliwy. Ten to u mnie dojebać.
- Nie? Całe ciasto jest dla nich. - wytłumaczyła tacie Mia.
- Nie mów nic do mnie. A tak serio, zanieś im całe ciasto. Chłopcy są fajni. - uśmiechnął się tajemniczo.
- A więc jednak to chłopcy! - Mia aż podskoczyła ze szczęścia.

ZAYN

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałem na siebie. Jestem bez koszulki.
-Otworzę! - wykrzyknąłem i pobiegłem do drzwi. Otworzyłem a tam stały te dwie laski, z którymi rozmawialiśmy rano pod szkołą. One są naprawdę śliczne. Cholerka, mam do kogo zarywać. Mm.
- No heej. - rzuciłem szybko mym uwodzicielskim głosem. Byłem zadowolony z efektu.
- No nie. - odpowiedziała szatynka. Ona chyba za nami nie przepadała. Trzeba będzie troszkę to zmienić.
- No więc mieszkamy tutaj i przyniosłyśmy wam ciasto na powitanie. - zaczęła blondynka, Zaraz, jak ona miała na imię? A no, Mia!
- O, fajnie. - wziąłem od niej talerz. - Dzięki, wejdźcie. - Zaprosiłem jej do środka. Dziewczyny nie mogły oderwać wzroku od mojego brzucha. Taak jestem najlepszy.
- A więc jednak zmieniłaś zdanie! - Niall wykrzyknął gdy tylko je zobaczył. - Ale mogłaś powiedzieć mi to inaczej a nie nawiedzać mnie w domu. Plus skąd wiecie gdzie mieszkamy? - Ile ten blondyn może mówić? Usiadłem na kanapie aby lepiej przyjrzeć się sytuacji.
- Nie, nie zmieniłam zdania i mieszkamy naprzeciwko i nie wiedziałyśmy, że wy tu mieszkacie.
- Dzięki za adres. - odpowiedział ucieszony. Śliczna szatynka o imieniu Molly zrobiła face palma. Hah, beka.
- Mia, ujawniasz zbyt dużo informacji. Wolałabym aby to pozostało anonimowe. - ta to umie się wypowiedzieć. Znajomość z nią wydaje się być ciekawa. Mam już chyba plany na przyszły czas.
- Usiądźcie. -Liam. W końcu odezwał się ktoś normalny. Dziewczyny usiadły na fotelu. Mia na środku a jej siostra z boku. Dwie ładne dziewczyny u mnie w domu. Niech chłopcy tego nie spierdolą.
- Będziemy chodzić do waszej szkoły. - Niall cały czas nie dawał spokoju tej blondynie. Boże, ona mu się chyba na serio podoba. W ogóle skąd on ją zna? Nie wnikam muszę to i tak jakoś to od niego wyciągnąć ale to potem. Molly miała minę jakby w tej chwili chciała wybiec z mojego domu lub wyskoczyć za okno. Wcale jej się nie dziwie. Czasami sam mam ochotę to zrobić. Weź mieszkaj z tą 4 debilów w jednym domu. Siostry zaczęły coś do siebie szeptać. Oczywiście podsłuchałem.
- Mia, jeśli ci dziwni ludzie, jakimś dziwnym trafem znaleźli się w naszym domem pod żadnym pozorem nie wpuszczaj ich do mojego pokoju. - zaczęła szatynka.
- Czemu? - siostra spojrzała na nią dziwnie.
- Namiot! - wytłumaczyła jej.
- Wiecie, że Molly ma namiot w pokoju? - powiedziałem. Raz się żyje. Szatynka, miała minę jakby chciała mnie zabić. A co tam, chciałabym mieć 9 żyć. Jak koty!
- Koty to fajne zwierzęta nie? - zmieniłem szybko temat.
- Taaaaaaaaaaaaaaak ! Koty są super! Takie, małe, słodkie kociaczki. - zacieszał Harold.
- co ty teraz z tymi kotami? - Spytała mnie zdziwiona blondynka która wstała i uciekła od Nialla który usiadł obok niej. Powoli zaczynam ich nie rozumieć, ale to pewnie normalne. Bo kto by to rozumiał?
- no bo koty są fajne. - Odpowiedziałem w końcu.
- No wiadomo. Chłopaki może my kupimy kota? - Zaproponował loczek a w jego oczach zabłysły małe iskierki.
- No wiesz loczusiu, ale będzie trochę uważać, bo Niall go jeszcze przekarmi. - Stwierdził Louis siadając mu na kolanach. Dla mnie to było już normalne ale dla dziewczyn raczej nie bo gapiły się na nich dziwnie.
- Ej... Będziecie mi te rybki do końca życia wypominać? - spytał z wyrzutem blondas. Ahh ta jego mina którą zrobił. Takie małe naburmuszone dziecko któremu zabrało się jedzenie.
- co zrobiłeś rybką? - Ciekawa blondu od razu się ożywiła.
- Przekarmił je.- Odpowiedział za niego Liam. Ja jak na razie siedziałem cicho i obserwowałem tylko sytuacje. Rozmawialiśmy tak jeszcze trochę aż dziewczyny sobie poszły. Nie no ogólnie podsumowując, nie powiem ciekawe są. Chętnie poznam je bardziej. Zamknąłem za nimi drzwi i wróciłem do salonu. Po krótkiej kłótni na temat tego co robimy postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Nawet nie wiem kiedy w trakcie odpłynąłem.  

***

Tym razem rozdział napisany przez Kingę ale dokończony przez Martę. Mam dla was fajną piosenkę: http://www.youtube.com/watch?v=TR-Om4HY09A. to tak na poprawę humoru w wakacje. :D

Kinga.

wtorek, 31 lipca 2012

1 rozdział


MIA

Matko święta po co ja zabierałam tyle walizek, jakbym nie mogła zmieścić się w tej jednej nieszczęsnej dużej walizce. Nie no, normalka. Nie mogłam posłuchać nikogo i zabrałam te dwie nieszczęsne wielkie walizki, których teraz nikt a nikt nie chce pomóc mi nieść. Moja siostra zresztą lepsza nie była, wlokła się za mną ze swoimi bagażami. Oczywiście byłyśmy na samym tyle, rodzice z braćmi szli sobie przodem bez problemu dając sobie radę z swoimi torbami. Wyszliśmy w końcu z wielkiego budynku i przed nami stał już wielki samochód ojca. Nie jechał z nami na wakacje bo miał pracę. Szkoda mi trochę było, bo lubiłam wakacje z nim. Ale teraz to nie ważne bo one właśnie dzisiaj się kończą. Jutro to nieszczęsne rozpoczęcie roku szkolnego. Czeka mnie druga klasa w jakże moim uroczym liceum. Zapakowaliśmy wszystko do bagażnika, oczywiści wszystko się nie zmieściło więc część jechała z nami na siedzeniach dla pasażera. Wyjęłam słuchawki i włożyłam je do uszu, byłam zmęczona tą całą podróżą i nie miałam już na nic ochoty. Puściłam kawałek Flo ridy „whistle” i opierając głowę o szybę podziwiałam widoki bardzo dobrze znanego mi miasta. W końcu mieszkałam tu od małego. Przymknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza. Obudził mnie głośny krzyk i nagły ciężar na moich kolanach.
- Mia wstawaj! - Krzyczał mój młodszy braciszek.
- Kevin cicho... Już wstaję. - Mruknęłam i poprawiając moje blond włosy, wyjęłam słuchawki które schowałam do torebki razem z telefonem. Wygramoliłam się z samochodu i odebrałam od ojca moje walizki. Od razu skierowałam się z nimi do domu. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu, nic a nic się nie zmieniło. Widać było ze tata przesiadywał całe dnie w pracy albo w swoim pokoju, który również służył mu za miejsce pracy. Zdjęłam swoje białe tomsy i weszłam w głąb domu. Walizki od razu powlokłam do łazienki, ponieważ i tak większość nadawała się do prania. Na razie zostawiłam je tam, a sama skierowałam się do swojego pokoju. W nim również nic się nie zmieniło. Po prawej stronie widniało nie duże łózko ozdobione lampkami choinkowymi, zawsze mi się to podobało. Nad nim na ścianie był duży napis „Carpe diem” i pod tym zdjęcia przyjaciół i rodziny. Ściany były granatowe a na jednej widniała fototapeta z flagą Anglii, meble były białe. Pamiętam jak jeszcze niedawno urządzałam ten pokój. Trochę to trwało ale przynajmniej jestem pewna że mi się on podoba. Podeszłam do łóżka i dosłownie się na nie rzuciłam. Po chwili dostałam jednak sms. Poszukałam telefonu w torbie którą ciągle miałam przewieszoną przez ramię i odczytałam wiadomość. Była ona od Braysona. Był to mój przyjaciel prawie od małego wiedział o mnie praktycznie wszystko.
„Słyszałem ze już wróciłaś, spotkamy się?”
Odpisałam mu szybko że się zgadzam po czym poszłam do łazienki i szybko przejrzałam rzeczy w walizce. Gdy stwierdziłam ze jednak nic z niej nie nadaję się do ubrania poszłam do pokoju. Tam znalazłam czarne krótkie spodenki do których wybrałam swobodnie opadającą beżową bluzkę na ramiączkach. Włosy związałam w koczka na czubku głowy, było tak ciepło ze wolałam je związać niż zostawiać rozpuszczone. Zeszłam na dół tam moja cała rodzinka siedziała w salonie i odpoczywała po podróży. Oczywiście oprócz Kevina to dziecko miało w sobie tyle energii że to było aż przerażające. Powiadomiłam ich ze wychodzę po czym ubrałam moje tomsy i wyszłam z domu. Naprzeciwko mnie stał wielki samochód od przeprowadzek. Pierwsza moją myślą było czy to ktoś przystojny i w moim wieku. To chyba myśl każdej normalnej samotnej nastolatki... dobra mniejsza. Ogarnęłam się i ruszyłam w stronę parku w którym umówiłam się z Braysonem. Gdy doszłam na miejsce on już tam był. Gdy mnie zobaczył od razu znalazł się przy mnie.
- Mia! - wyszczerzył się jak głupi do sera po czym się do siebie przytuliliśmy.
- Tęskniłam!- odezwałam się gdy już się od siebie odsunęliśmy.
- Ja też. - Pokiwał głową. - Opowiadaj jak było. - Rozkazał i pociągnął mnie w stronę najbliższej ławki. Usiedliśmy sobie na niej. Odgarnęłam niesforne kosmyki włosów za ucho i zaczęłam mu wszystko opowiadać.
- A więc była mega pogoda, myślałam ze się tam roztopię. - Zaczęłam się zachwycać. - Nawet nie wiesz ilu tam było przystojnych chłopaków! A tak to ogólnie dużo zwiedzaliśmy, jak do mnie wpadniesz pokaże ci zdjęcia. Poza tym Kevin złamał nogę, ale to ci pisałam. Mała ciota ma za dużo energii i skakała po jakiś murkach. Ogólnie było fajnie, chciałabym tam wrócić.
- no to fajnie. Ja siedziałem w domu, jeździłem na plaże i się nudziłem. - Powiedział krzywiąc się.
- A jak z Melanie? - Zapytałam dość ciekawa. Zobaczyłam tylko jak jego usta z delikatnego skrzywienia, zmieniają się w uśmiech.
- Dobrze. - Odparł i na mnie spojrzał.
- Jesteście razem?
- Jeszcze nie... Ale nad tym pracuje.
- No to powodzenia. - Posłałam mu uśmiech aby dodać mu otuchy. Rozmawialiśmy tak jeszcze trochę po czym w końcu wstaliśmy z ławki i poszliśmy do milk shake city. Posiedzieliśmy tam trochę i każde udało się do domu.

NIALL

Jakie przeprowadzki potrafią być męczące. Już od rana staram się ogarnąć mój pokój w domu w którym mieszkam z chłopakami. Jak na razie jest dobrze, nikt nie wie ze tutaj mieszkamy i jeszcze nikt nas nie rozpoznał więc mamy tymczasowo spokój. Wiadomo że z czasem prasa lub media znajdą adres słynnego zespołu „One direction.” Nigdy bym nie pomyślał że bycie znanym może tak męczyć. Uwielbiam moich fanów i każdy jest na swój sposób inny i wyjątkowy, ale czasami to męczące. Z przemyśleń wyrwał mnie Louis wrzeszczący coś z kuchni.
- Niall! Znowu wyczyściłeś lodówkę, wczoraj ją zapełnialiśmy! - Krzyczał jak opętany.
- Byłem głodny! - Obroniłem się od razu. To nie moja wina że lubię jeść.
- Za karę na zakupy marsz! - Rozkazał.
- Ja tam nie wiem czy to dobry pomysł. - Wtrącił się Liam. - Jeszcze zje to wszystko po drodze.
- No to idź z nim. - Powiedział szatyn i wrócił do kuchni.
- Pójdę sam. - Mruknąłem. Stwierdziłem ze przy okazji obczaję trochę okolice.
- Dobra po dłuższym zastanowieniu stwierdzam iż mogę iść z tobą. - Powiedział Louis wychodząc z kuchni z sztucznym gołębiem na ramieniu. Cały Lou, najstarszy a jednak najgłupszy. Pokręciłem głową. W końcu do sklepu poszedłem ja, Liam i Louis. Szliśmy tak ulicą słuchając tego jak szatyn wyznaje Kevinowi, bo tak nazywa się jego zacny gołąb, miłość. Rozglądałem się wkoło patrząc na wszystkie domy po kolei. Wszystkie były strasznie podobne, różniły je takie szczegóły jak ogródki przed domem, czy kwiaty na werandach. Nie powiem, od początku spodobała mi się ta okolica. Było tutaj przyjemnie i co najważniejsze cicho. Żadnych rozwrzeszczanych fanek czy paparazzi. Po chwili doszliśmy do nie dużego sklepu. Stwierdziłem ze zaczekam na zewnątrz i rozejrzę się jeszcze trochę po okolicy. Zawsze byłem ciekawy co i jak. Lubiłem wiedzieć dokładnie gdzie się znajduje. Chłopacy poszli do sklepu a ja zacząłem iść dalej w stronę oddalająca mnie od sklepu. Szlem patrząc na swoje buty. Po chwili poczułem przeszywający ból głowy od razu spojrzałem przed siebie i zobaczyłem wrzeszczącą na mnie blondynkę. Dobra Niall, jest ładna masz szanse. Tylko tyle przeszło przez moja głowę, po chwili jednak zaczęłam się śmiać widząc jej minę. Kurde, czy ja zawsze muszę się śmiać w najmniej odpowiedniej chwili?
- Z czego się śmiejesz idioto?! - Krzyknęła na mnie ponownie robiąc tą swoją śmieszną jak dla mnie minę. Więc odpowiedziałem jej tylko kolejnym napadem śmiechu. Uniosła brew przyglądając się mi uważnie. Błagam tylko nie to, nie słuchaj one direction, albo chodziarz nie piszcz! Zacząłem prosić ją w myślach.
- Przepraszam... - wydusiłem w końcu uspokajając się trochę. Ona nadal przyglądała mi się uważnie. - Wszystko okej?
- Tak jest okej. - Odpowiedziała. - Uważaj jak chodzisz. - Powiedziała marszcząc groźnie brwi.
- Dobra, dobra, tylko spokojnie. - Zaśmiałem się i ułożyłem ręce tak jakbym chciał ją zatrzymać przed czymś. Po chwili usłyszałem Louisa i Liama którzy podeszli do mnie i do blond nieznajomej.
- Kto to? - spytał Li.
- Jestem Mia. - Przedstawiła się sama a jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Co za laska, nawet uśmiechnąć się nie potrafi.
- Liam, a ten z gołębiem to Louis. A z nim chyba się najwyraźniej znasz. - Wskazał na mnie. Ja jednak pokręciłem głową.
- Jestem Niall i serio jeszcze raz przepraszam cię, że w ciebie wpadłem. - Powiedziałem patrząc na nią. - chciałabyś może w ramach rekompensaty wyjść na ciasto lub coś?
- No nie wiem... - Zauważyłem jak kąciki jej ust delikatnie się uniosły. To chyba dobry znak, uśmiechnęła się.
- No nie daj się prosić. - Starałem się ją namówić. Ona już chciała mi odpowiedzieć kiedy przeniosła wzrok na Louisa z gołębiem. Biegał z nim jak jakiś popierdolony i wymachiwał krzycząc coś w stylu „ On lata!” Blondynka zrobiła dziwną minę, a może raczej bardziej przerażoną? Nie wiem, nie da się tego określić jej twarz zmieniała się co jakieś parę sekund. - To jak będzie? - Ponowiłem swoje pytanie, przypominając jej ze ja też tutaj jestem. Nialla Jemsa Horana nie da się tak łatwo olać, no przepraszam bardzo...
- Nie wiem... - Odpowiedziała zerkając na mnie.
- No ej... - Spojrzałem na nią.
- Nie mam czasu jutro zaczyna się szkoła. - Odpowiedziała. Na samo słowo szkoła się skrzywiłem. Też tam będę zmuszony wrócić, dlatego tez się przeprowadziliśmy, wszyscy chłopacy oprócz Louisa mieli dokończyć naukę.
- Na pewno znajdziesz chwilę.
- Raczej nie. A teraz sorki muszę iść. - Wyminęła mnie i odważnie odeszła przed siebie. Odprowadziłem ją wzrokiem.
- Oj Niallerku dostałeś kosza. - Usłyszałem głos Louisa i poczułem jego rękę na moim ramieniu.
- Zamknij się. - Mruknąłem niezadowolony. Wziąłem od Liama parę siatek i zaczęliśmy iść w stronę domu.
- Będą inne. - Odezwał się Li doganiając mnie. Nie odpowiedziałem. Nie miałem ochoty nic mówić. Zawsze gdy czułem się odrzucony to potem zazwyczaj miałem zły humor i to ukazywałem nie chciałem wyżywać się na przyjaciołach bo oni niczym nie zawinili. W końcu moje myśli przeniosły się tylko do jednej prawdopodobnie farbowanej blondynki, byłem jej ciekawy, chciałem ją poznać. Miała w sobie coś takiego że ciekawiła mnie i co najważniejsze nie szalała na mój widok jak większość dziewczyn które spotkam na ulicy.
Po chwili doszliśmy już do naszego domu. Wypakowałem zakupy z siatek przegryzając w tym czasie jakiegoś batona. Potem rozpakowałem trochę swoich rzeczy. Robiłem to jak zwykle byle jak, gdyby Zayn to zobaczył to by chyba oszalał, u niego ubrania zawsze były porządnie poskładane i poukładane w szafie u mnie wyglądało to całkiem inaczej. Rzeczy były pozwijane byle jak i wrzucone do szafy tak aby po prostu dało się ogarnąć czy to bluzka czy spodnie. Po tym postanowiłem się odświeżyć więc poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i rzuciłem wszystkie rzeczy na kosz na brudy po czym, wszedłem pod prysznic. Pokręciłem kurek i po chwili gorąca woda zaczęła spływać po moim ciele odprężając każdą komórkę mojego ciała. Gdy czułem się już w stu procentach odprężony wyszedłem wytarłem się i założyłem swoje ulubione bokserki w lizaki i cukierki. Spałem tylko w bokserkach bo w końcu ciepło jest.

***

Hej hej hej. Oto pierwszy rozdział mam nadzieje że wam się spodoba. Z góry przepraszam za wszelkie błędy. Proszę was, piszcie co myślicie w komentarzach. :)

Marta. 

piątek, 29 czerwca 2012

~ BOHATEROWIE ~



MIA, BLONDI, FARBOWANA, MARSHAL { 16 lat }



MOLLY, SZATYNKA, MARSHAL { 16 lat }


ISAAC MARSHAL { 18 lat }


KEVIN MARSHAL { 6 lat }


BRAYSON HARIS { 16 lat }


LIAM, DADDY DIRECTIONER, PAYN { 19 lat }



ZAYN, PIĘKNIŚ, MODNIŚ, MALIK { 19 lat }


NIALL, NIALLER,  BLONDAS, FARBOWANY, IRLANDCZYK, HORAN { 19 lat }


LOUIS, LOU, MARCHEWA, SZATYN, BOO BEAR, TOMLINSON { 21 lat } 



HARRY, LOCZEK, HAZZA, HAROLD, STYLES { 18 lat }